wtorek, 10 marca 2015

Zwierzaki cz. I

ZWIERZAKI CZ. I

Aby podtrzymać ciągłość bloga w tym zabieganym dla mnie czasie - postanowiłem powrzucać zdjęcia fajnych zwierzaków, które napotkaliśmy podczas naszych podróży. Oto pierwszy z nich:

FOT: Wombat.

środa, 28 stycznia 2015

Akaroo Rock

ABORYGENI?

Akaroo Rock - miejsce, gdzie pojawiły pierwsze odkryte malowidła aborygeńskie - czyli pierwotne graffiti, które oczywiście obowiązkowo pojechaliśmy zobaczyć. Trasa zaczynała się 'w środku niczego' - trzeba było dojechać samochodem do małego parkingu z tablicą informacyjną i po zostawieniu pojazdu należało przejść około godzinną (dla nas półgodzinną) pętlę. Po przejściu niewielkiego odcinka pieszo dotarliśmy do wielkiej, wydrążonej skały - na której znajdowały się rysunki przypominające te powstające w klasach 1-3 wykonane kredą. I chyba słusznie nam się kojarzyły  z twórczością młodzieży, bo obok autentycznych, ogrodzonych metalową barierką malowideł znajdowały się także takie wyglądające na całkiem współczesne i przedstawiające dobrze wszystkim znaną symbolikę - podobną na całym świecie i przedstawiającą tą gałąź anatomii, na punkcie której wszyscy mają fioła. 

Poniżej obowiązkowe zdjęcie malowideł:

FOT: Malowidła Aborygenów, trochę przekontrastowałem fotkę, bo ciężko je było zobaczyć - mają w końcu swoje lata;)


Oczywiście tych 'nadprogramowych' malunków nie uwieczniałem;)

/ABORIGINES?/

/Akaroo Rock - the place where are the first discovered Aboriginal paintings on the rock - the ancient graffiti, that we obviously had to see. The track started in the middle of nowhere - we had to park the car on the small parking space with the info board and walk around one hour (a half for us) through the park. After we walked a short distance we found a big drilled rock - on which were drawings similar to these made with chalk in primary schools. The association felt quite right, as next to the authentic Aboriginal work we found other, looking fairly modern and resembling the well known anatomical designs that everyone obsesses about./

/Of course I didn't picture the above mentioned 'art';)/



niedziela, 25 stycznia 2015

Bogan Mobile

BOGAN MOBILE

A oto czym można jeździć po Australii, czyli:

Obowiązkowo: Holden Commodore

Obowiązkowo: Bull Bar


FOT: Nazwane przeze mnie Bogan Mobile - auto reklamujące Jacka Danielsa.

Powrót do Polski - mała notka.



POWRÓT

Jak już pewnie wszyscy wiedzą, wróciliśmy szczęśliwie do Polski - ale z uwagi na to, że nie zamieściłem jeszcze nawet ułamka tego, co widzieliśmy podczas naszych podróży - a zwłaszcza zdjęć z całego przebiegu wyprawy - zamierzam kontynuować bloga i opisywać po kolei, w możliwie chronologicznej kolejności, nasze przygody i zwiedzone miejsca. Poza tym muszę zrobić podsumowanie i spisać rady dla tych, którzy może w przyszłości będą wybierać się do Australii, albo w inne podobne miejsca - dlatego blog będzie kontynuowany bez zmian, z tym, że wpisy będą powstawały w Polsce.

/THE COMEBACK/

/As everyone probably know, we have safely returned to Poland - but according to the fact that I didn't post too much entries about our journey - and most importantly the photos from our travels - I intend to continue writing the blog and tell you more about our adventures and places that we visited. I have to make the summary and put together some advices for those who want to travel to Australia or places like this in the future. That is why the blog will work the same way as it worked before, the only difference is that the entries will be posted from Poland./



wtorek, 13 stycznia 2015

Uluru i fałszywe Uluru /Uluru and the fake Uluru/

ULURU

Najbardziej znana skała w Australii - Uluru. Miejsce święte dla Aborygenów, zbezczeszczone przez białych. Żeby zamknąć usta krzyczącym na temat tego, że rocznie wiele turystycznych butów depcze jego powierzchnię - zbudowano u podnóża specjalne centrum aborygeńskie. Całkiem zresztą udane - wchodzi się przez labiryntowy korytarz z prezentacją malowideł i dźwiękiem, dalej ekspozycja i mała sala kinowa z filmem o Aborygenach. Obok sklep i warsztat artystyczny, gdzie dwójka Aborygeńskich malarzy tworzy kwadratowe obrazki na skórzanych arkuszach i oczywiście są one dostępne do kupienia. Samą skałę można objechać dookoła, a na szczyt prowadzi ścieżka - niestety jak dotarliśmy na miejsce, z powodu prażącego słońca ścieżka opatrzona była zakazem wstępu z groźbą grzywny... Pozostało nam zrobić turystykę amerykańską i objechać całość autem, robiąc zdjęcia.

FOT: Uluru.

FAŁSZYWE ULURU

Ciekawostką jest, że kilkadziesiąt kilometrów od prawdziwego Uluru znajduje się 'fałszywe Uluru' - skała przypominająca kształtem oryginał, ale nim nie będąca - podobno kilka wycieczek już zrobiło jej zdjęcia i zawróciło (tak mówiła nam pracowniczka stacji benzynowej, z której było je widać).

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Żegnaj Madzia, witaj Janusz /Bye Meggy, hello John/

JANUSZ

Poznajcie Janusza, godnego następcę Madzi - ten twardziel wjedzie wszędzie i pomógł nam zrobić 11000km podczas naszej wielkiej wyprawy przez Australię! Pod maską V6, na osłodę instalacja LPG - ceny paliwa są w Centralnej Australii tak wysokie, że Janusz przejadł o wiele więcej, niż my razem wzięci. Jest jak czołg - zbędnych przeszkód nie musi omijać. Poniżej zdjęcie nad wyschniętym słonym jeziorem - na którym sezonowo odbywają się wyścigi, gdyż jego tafla jest gładka jak stół. 

FOT: Janusz.

Niestety przyszedł czas na pożegnanie z Madzią... Przez chwilę posiadaliśmy 2 samochody, co mi się osobiście jeszcze nigdy nie zdarzyło;) Po kilku chwilach spędzonych za kierownicą Janusza zostałem wielkim fanem aut 4x4 - są po prostu super! I ten ryk silnika - nawet po przełączeniu na gaz robi wrażenie, a siedzi się w nim tak wysoko, że wszystkie inne auta przypominają resoraki.

/JOHN/

/Meet John, the decent successor of Meggy - this tough guy can get everywhere and helped us drive 11000km during our big trip through Australia! Under the hood - V6, with LPG installed - the prices of petrol are so high in Central Australia that John ate more than us all together. He is like a tank - doesn't have to avoid any obstacles. Here is a photo on a dried salt lake - there are seasonal races, because its surface is perfectly flat./

/John./

/Sadly the time has come to say bye to Meggy... For a moment we had 2 cars, which never happened to me before;) After a few moments behind the wheel of John I became a big fan of 4WD vehicles - they are just great! And the engine sound... even on LPG impresses me, and the seats are so high that other cars seem like toys./

sobota, 3 stycznia 2015

Operacja Pustynna Burza /Operation Sandstorm/

OPERACJA PUSTYNNA BURZA

Jeszcze będąc w Mildurze postanowiliśmy zobaczyć pustynię w Mungo National Park - ruszyliśmy Madzią na 'offroadową' wyprawę, razem z naszym Belgijskim kolegą Guillaume'm. Po przejechaniu niewielkiej części drogi skończył się asfalt - dalej pędziliśmy ponad 100 km/h drogą szutrową (tzw. gravel road). W Australii nie jest to rzeczą niecodzienną - bardzo dużo autostrad jest zrobionych z ubitej ziemi, można na nich jeździć bardzo szybko i są bezpieczne. Po drodze natrafiliśmy na 'śpiącego' kangura (tak nazywaliśmy zwierzęta potrącone przez pojazdy i leżące przy drodze) i ciekawe miejsce do odpoczynku (tzw. rest area). Było też wiele tzw. grid'ów - to kratki umieszczone w nawierzchni drogi, zapobiegające migracjom bydła - próbowałem sam pieszo po tym przejść i chociaż kopyt nie posiadam, miałem z tym trochę problemów.

FOT: Pustynna droga...


PUSTYNIA

Po dotarciu na miejsce ujrzeliśmy niewielką stację turystyczną z miejscem na opłaty za wjazd do parku - co ciekawe są to po prostu specjalne koperty, do których wrzuca się niewielki datek i umieszcza w skrzynce - wszyscy to robią i nikt nie musi sprawdzać biletów. Pustynia była piękna, spotkaliśmy też całkiem przyjazne rodziny kangurów. Parki narodowe Australii mają to do siebie, że na dużych obszarach nie ma nikogo i można zrobić w spokoju zdjęcia, na których widać jedynie piękną przyrodę (oraz nas). Niemal z dziecinną radością wspinaliśmy się po piaskowych wydmach - każda idealnie równa i czysta! Wokół leżało też wiele kości zwierząt, zaczęliśmy nawet planować, żeby przyczepić jakąś czaszkę do samochodu, ale nie udało się znaleźć pasującej. W parku były także niewielkie skanseny z dawnymi maszynami rolnymi. Cała trasa możliwa była do objechania samochodem, z przystankami na oglądanie formacji skalnych/ziemnych/piaskowych (pewnie wujek Jarek by umiał je ponazywać, więc jeśli właśnie czyta ten wpis, zachęcam do wysłania na mojego maila jakiejś wzmianki - chętnie zamieszczę ją na blogu - chodzi np. o pustynie południowej Australii, może też uda się coś zidentyfikować ze zdjęć).

FOT: Samotny mędrzec.

FOT: Cowboy'e w Rest area...